poniedziałek, 17 grudnia 2012

Krok.


Idę chwiejnym krokiem, zbliżam się do przepaści. Stoję nad nią już dobre dziesięć minut. Wychylam się. O ładnie. Siadam na krawędzi i macham nogami, podśpiewuję ulubioną piosenkę. Wyrzucam wszystkie zapisane papierki, rozmowy, zapiski, marzenia, zmartwienia. Hop Siup. I zniknęło wszystko w pięknej otchłani. Otrzepuję ręce. Dobra robota. Wstaję powoli i ostatni raz wychylam się by popatrzeć na przeszłość. Macham jej. Żegnaj. Odchodzę uśmiechnięta od ucha do ucha. Ostatnią rzeczą jaką wyrzucam jest kartka papieru. Zapisana po same brzegi. Zabawne ile emocji było na jednym świstku. Ale już ich nie ma. Spokojnie. Czas się nawrócić. Naprawić błędy. Najwyższa pora stać się normalną.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz