niedziela, 7 grudnia 2014

Sny.

Wszystko zaczyna się od momentu, w którym otwieram oczy, zaraz po krótkiej chwili, w której je zamknęłam. Czarna plama znika, jedyne co czasami po niej pozostaje to urywki wyobraźni zwane snem. Mimo to chcę usnąć znowu. I tak dzień w dzień. Znacie to. Moja głowa nie często obdarza mnie wyimaginowanymi obrazami, powiedziałabym wręcz, że wcale. Jednak od kilkunastu dni jest zupełnie inaczej, po każdej nocy pozostaje mi historia. Pojawiają się w nich osoby, które nie do końca wiem kim dla mnie są i co dla mnie znaczą. Stare i obecne miłostki, anioły i demony. Dlaczego o tym mówię. Bo wzbudzają we mnie mieszane uczucia. Pojawiły się w takim natężeniu i w tak silnej postaci, że chcę to rozwiązać. Ale czy wszystko da się rozwiązać ? Rozległe sny nie są bez znaczenia. W symbolach ukrył się powód, dla którego się pojawiły. Przecież nic nie dzieje się po nic. Diabeł tkwi w szczegółach, trzeba szukać między wierszami. Wierzcie mi lub nie, ale człowiek, który nigdy się nie budzi w nocy i nie ma snów, po ich końskiej dawce - wariuje. 



Znalazłam własny Edom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz