Rozgrzewam zmarznięte ręce
Idę śnieżną ścieżką w nieznane
Prowadzi mnie wciąż gorące serce
Wokół mnie czuję zło niewidziane
Snuję się samotnie po świecie
Ciemność sprawia że oddycham
Wy rozmyślać po prostu nie umiecie
Z pamięci was szybko wypycham
Żegnaj fałszywy przyjacielu
Nie po raz pierwszy i nie ostatni
Takich jak ty jest tu wielu
Na ludzki ból nie podatni
Zdepczę cię jak śniegowy puch
Kroczę by być jak najdalej
Jesteś dla mnie jak duch
Boże, w niego wyrzuty nalej
Nie jestem niczemu winna
Chodzę oczyszczona z grzechu
Dusza twa krzyczeć powinna
Nie chcę słyszeć twego oddechu
Kolejny krok powoli stawiam
Bezdźwięcznie staje na wprost
Nikogo się nie obawiam
Widzę cierpienia most
Nieznane za mną się skrada
Trzęsie się ziemia z zimna
Czas na nic się nie nada
Jestem niesłusznie winna
Nieznajomy już podchodzi
Promień nagle jaśnieje
Moje serce się na to godzi
Wiatr mocniej wieje
Już wiem skąd to światło
Napinam zmarznięte nogi
Oby ci mnie zabrakło
Zaczyna się czas trwogi
Zjawa ogniem się bawi
Podmuch jej go wyrywa
Iskra bólem się dławi
Most palić się zaczyna
Stoję w bezruchu na wdechu
Dym gryzący leci
Spokojnie bez pośpiechu
Palcie się przeszłości śmieci
Zamykam zmęczone oczy
Most zniknął w ciemnościach
Zjawa ku brzegowi kroczy
Czuję chłód w kościach
Skok i ostatnie tchnienie
Uśmiecham się, powoli wstaję
Mija nóg drżenie
Ja nigdy się nie poddaję
Nie ma mostu, znikło nieznane
Strzepuję śnieg z ramienia
Cierpienie zostało pokonane
Czas na nowe wspomnienia.
- Variabele
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz